Jeśli brniemy...
Jeśli brniemy w sytuacje, które na wstępie do życzenia wiele mają,
to jak u licha jasnego potem ma być dobrze?
Moja Babcia mawiała:
Z pustego to i Salomon nie naleje.
Miała rację.
No ale niestety, my czasem wiemy lepiej.
My życzenia pobożne składamy.
Zaklinamy rzeczywistość.
Tłumaczymy naiwnie, że to niechcący ktoś nas skrzywdził.
Że to przez przypadek.
Rozgrzeszamy.
Pozwalamy obalać te swoje granice.
I choć boli, to udajemy, że nic się nie stało.
Byle ochłapy rzucane od czasu do czasu, sprawiają,
że zaczynamy wierzyć, że na nic więcej nie możemy liczyć.
I choć myśli czarne chodzą nam po głowie,
to boimy się odejść, bo mimo wszystko wciąż kochamy.
To nic, że kochamy sami.
To nic, że ktoś myśli tylko o sobie.
To nic.
Przecież gorzej bywało.
Bo przecież ogólnie to nie jest źle,
powtarzamy jak mantrę, by przetrwać ten cholerny czas.
Czy aby na pewno to nic?
Pragnę przypomnieć, że to Twoje życie.
Zrób coś.
Nie pozwól go sobie odebrać.
Pozdrawiam Cię ciepło
Edyta Maria Bożydar
Tekst pochodzi z książki
365 okazji, by być szczęśliwą
Znajdziesz ją tutaj 👇👇👇
https://kobietablog-edytamariabozydar.pl/365-okazji-by-byc-szczesliwa.html