Najgorszy rodzaj pożegnania...
Najgorszy rodzaj pożegnania?
Gdy samemu trzeba powiedzieć koniec.
Gdy samemu trzeba odejść.
Już bez rozmów.
Bez wyjaśnienia.
Bez słów, które cokolwiek tłumaczą.
Bo tych było tysiące.
Dlatego tak wielu z nas, nim powie to koniec,
próbuje jeszcze dać czas sobie i tym,
których kochajmy.
Bo może akurat.
Bo może stanie się cud.
Bo może nadejdzie dla nas lepszy czas.
I ten, którego kochamy, coś zmieni.
No cóż.
Zależy.
Wszystko zależy od tego, czego chcemy.
Bo jeśli chcemy wierzyć w coś, czego nie ma, to będziemy wierzyć.
Jeśli chcemy trwać, mimo że jest coraz gorzej, to będziemy trwać.
Któż nam zabroni.
No nikt.
Jeśli jednak nie chcemy się godzić na bylejakość, to coś zrobimy.
Jeśli szanujemy siebie, to coś zmienimy.
Spróbujemy.
Myślę sobie, że gra warta świeczki.
Główną wygraną jest nasze życie.
Nie pozwólmy go sobie odebrać
Pozdrawiam Cię ciepło
Edyta Maria Bożydar
Tekst pochodzi z książki
365 okazji, by być szczęśliwą
Znajdziesz ją tutaj 👇👇👇
https://kobietablog-edytamariabozydar.pl/365-okazji-by-byc-szczesliwa.html