Niebycie...
Ten tekst napisałam kilka lat temu.
Tam wtedy uczyłam się tego mojego niebycia.
Bolało.
Dziś jednak wiem, że była to jedna z ważniejszych spraw do załatwienia.
Nauczenie się tego.
Choć trochę mi zeszło, choć czasem myślałam, że sobie nie poradzę, że nie potrafię żyć bez powietrza to jednak
zrobiłam to.
Dziś umiem być szczęśliwą.
Dziś wiem, że zasługuję na to, co dobre.
Dziś nie pozwalam się krzywdzić.
Mam nadzieję, że Ty, która może jesteś gdzieś na początku tej drogi, a może już w połowie tej drogi do siebie, do domu, przeczytasz te moje słowa i będzie Ci może troszkę łatwiej w tej Twojej osobistej podróży.
Może nawet potem napijesz się kawy i pomyślisz sobie, dam radę.
Tak po prostu dam radę.
Życzę Ci tego z całego serca.
Niebycie
Uczę się tego niebycia
bez
cierpienia.
Czym jest to niebycie?
Uczę się, jak to jest, nie być z kimś, kogo się kocha.
I jeszcze uczę się to akceptować.
I jeszcze uczę się nie ranić siebie w tym wszystkim.
Uczę się o siebie dbać.
Kochać.
Uczę się nie zostawiać siebie gdzieś w tyle.
Uczę się ciszy.
Dziś już wiem, że
wszystko jest lekcją.
To niebycie też.
Ono dzieje się po coś.
Dzieje się po to, bym nauczyła się kochać samą siebie.
Bym więcej nie była głodna miłości.
Bym więcej nie kochała za dwoje.
Tak może i na siłę.
Tak nie ma co kochać.
Miłość nie może boleć.
Jeśli boli, to trzeba pomyśleć, co dalej.
Edyta Maria Bożydar
Moje
365 okazji, by być szczęśliwą,
napisałam dla Ciebie, by nauczyć Cię, jak kochać siebie już bez wyrzutów sumienia.
Znajdziesz ją tutaj
👇👇👇
https://kobietablog-edytamariabozydar.pl/365-okazji-by-byc-szczesliwa.html
Obraz poniżej
Makoto Saito
A white way