O Drwalu

O Drwalu, którego była sprawa
"Bardzo dawno temu w pewnym mieście ludzie stracili zdolność uśmiechania się.
Zapewniam was, że to było bardzo straszne, o wiele straszniejsze, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Nikt nie wiedział, skąd się wzięła ta tajemnicza choroba. Lokalni naukowcy i geniusze medycyny starali się zgłębić jej genezę.
- Prawdopodobnie to ma związek z żołądkiem, - twierdził doktor Rycyna.
- Nie, to niemożliwe. Ta choroba wygląda na jakąś odmianę grypy, - protestował doktor Kaszel.
- Bzdura! – kategorycznie stwierdził profesor Antybiotyk.
Tymczasem choroba rozprzestrzeniała się w zawrotnym tempie. Ludzie zapomnieli o słońcu, o przyjaciołach, a na ulicach miasta zamiast przyjaznych i życzliwych słów, słychać było:
- Nie twoja sprawa! Nic ci do tego! Idź swoją drogą!
Tak się akurat złożyło, że w tym trudnym dla miasta czasie, pojawił się Drwal. Gdy zbliżał się do miasta, zobaczył człowieka, który wpadł do rzeki i najwyraźniej zamierzał utonąć.
- Zaraz ci pomogę! – krzyknął Drwal, biegnąc w kierunku brzegu.
- Nie twoja sprawa! – ponuro wymamrotał tonący i skrył się pod wodą.
Drwal wyciągnął człowieka na brzeg.
- Czego się kłócisz, gdy cię chcą ratować??? O mały włos byś utonął!
- A skąd miałem wiedzieć, że mówisz poważnie? My tu nie mamy w zwyczaju ratowania kogokolwiek…
Drwal wzruszył ramionami i ruszył do miasta.
- Na jednej z ulic ujrzał tłum ludzi. Pośrodku mały staruszek próbował postawić na koła przewrócony wóz.
- Pomogę ci, dziadku! – krzyknął Drwal. – Sam nie dasz rady!
- Nie twoja sprawa, - warknął staruszek.
- Aleś hardy! – uśmiechnął się Drwal. – Siły mam trochę więcej od ciebie, ale we dwóch też rady nie damy – ludzie pomogą. Zobacz, ilu ich tu jest!
Gdy Drwal spojrzał na ludzi – zaczęli się rozchodzić. Ci, co byli z tyłu, odwrócili się i odeszli, ale tym z przodu już tak łatwo się nie udało wywinąć, więc chciał-niechciał pomogli Drwalowi i staruszkowi.
Wkrótce w miasteczku o niczym innym się nie mówiło, jak tylko o młodym Drwalu. Ludzie powiadali, że wtrąca się do wszystkiego, troszczy się o każdego i twierdzi, że to też jego sprawa… Początkowo kwitowano to uśmiechem (a był to pierwszy uśmiech, jaki pojawił się w miasteczku od początku epidemii), później zaś wielu postanowiło dołączyć do Drwala, bo to był wesoły chłopak i robił fajne rzeczy.
Pewnego dnia rano, profesor Antybiotyk wyjrzał przez okno i wyraz „bzdura” ugrzązł mu w gardle, zobaczył bowiem na ulicy setki uśmiechniętych twarzy. Ponieważ jednak walka z epidemią została ujęta w planach pracy profesora na cały rok, to profesor postanowił zignorować fakty. I już miał powiedzieć „nie moja sprawa”, gdy powstrzymał go Drwal:
- Niech pan nigdy więcej nie wypowiada tych słów, profesorze. Przecież to one są źródłem epidemii, jej przyczyną, której pan tak długo szukał.
I tak epidemia została stłumiona. Gdy tylko mieszkańcy miasteczka wyrzucili ze swojego słownika zdanie „nie moja sprawa” – wrócił do nich uśmiech, wróciło dobre samopoczucie i wesołość. Drwal zaś wrócił w góry, bo miał tam masę pracy".
Feliks Kriwin.
Przekład Inga .Zawadzka
Po Pierwsze Ludzie
Dodaj komentarz
  • Odwiedzin wszystkich: 340696 

BLOG KOBIETA - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024
Powered by Quick.Cms | Webmaster by Zakładanie stron artystycznych