Światło...
Kiedyś, gdy byłam dzieckiem, bardzo bałam się ciemności.
Przeżywałam katusze, gdy byłam w ciemnej przestrzeni.
Potem zrozumiałam, że zawsze mogę wejść do ciemnego pokoju i zapalić światło.
Wiele lat później zrozumiałam, że tak samo jest w życiu.
Tam, gdzie jest ciemność, zawsze możemy spróbować zapalić światło.
Światło wiary w to, co dobre.
Światło nadziei, co życie czasem ratuje.
Światło miłości, co sprawia, że w końcu jesteśmy w domu. .
Oczywiście może się zdarzyć, że to nasze światło będzie razić na początku.
Może i będzie przeszkadzać.
Może i będzie wkurzać.
Jednak myślę sobie, że jeśli damy sobie czas i damy ten czas innym ludziom, może zdarzyć się Cud i to nasze światło oświeci im drogę.
Ich oczy z czasem przyzwyczają się do niego.
Już nie będzie razić.
A z czasem, kto wie, może i oni przypomną sobie to swoje światło.
Bo myślę sobie, że to światło jest w każdym z nas.
Jest.
Musimy je tylko czasem odgrzebać spod sterty trudnych zdarzeń.
I uwierzyć, że jeszcze może być pięknie.
I zrozumieć, że miłość jest szyta na miarę człowieka.
I dać sobie szansę na to, co dobre.
Ot.
Tak po mojemu.
Zapalić światło tam, gdzie jest ciemno.
Edyta Maria Bożydar