Wróżba z chińskiego ciasteczka...
Kiedyś
przeczytałam słowa, że pewnego razu w moim życiu pojawi się Ktoś, kto mnie pokocha.
Pojawi się Ktoś, kto sprawi, że moje życie nabierze sensu.
Nabierze blasku.
Ja poczuję się doceniona i spełniona.
W pierwszym momencie pomyślałam sobie, super. Taka wróżba z chińskiego ciasteczka. No, ale nie byłabym sobą, gdyby nie przyszły kolejne pytanie.
A jak się nie pojawi, to co?
To moje życie nie nabierze blasku?
To moje życie nie będzie miało sensu?
To nie poczuję się doceniona, wartościowa?
Czy jeśli jestem sama, to nie jestem ok?
To coś ze mną nie tak?
To całe moje życie jest be, bo kogoś takiego nie ma przy mnie?
I jeszcze inaczej.
A jeśli ktoś się taki zjawi i ja go uczynię całym moim światem, a on pewnego razu odejdzie?
To co wtedy?
Co wtedy z moim światem?
Przestanie istnieć?
Skończy się?
Masę pytań tam, wtedy zadałam i powiem szczerze, nie umiałam na nie odpowiedzieć.
Odpowiedzi przyszły potem.
Życie dało mi odpowiedź.
Co zrozumiałam?
Zrozumiałam, że takie myślenie, że zjawi się ktoś i wszystko naprawi i sprawi, że wszystkie w moim życiu będzie takie, jak ma być, to gotowy przepis na nieszczęście.
Uzależniać swoje życie i swoje szczęście od innego człowieka.
Dziś wiem, że
tak nie można.
No to jak, ktoś zapyta?
No inaczej.
Myślę sobie, że inni ludzie mogą nam towarzyszyć.
Mogą być.
I to jest Cudne doświadczenie.
Jednak nikogo nie możemy uczynić całym swoim światem.
Nie możemy tak, bo możemy przegrać swoje życie.
Możemy nie udźwignąć tego, nie kocham Cię już.
Odchodzę.
Dlatego musimy inaczej.
Musimy nauczyć się miłości do siebie samych.
To jest ta procedura, na wypadek gdyby ktoś, kto jest dla nas tym całym naszym światem, zmienił swoje plany, nie informując nas o tym.
To pokochanie siebie jest kluczem do dobrego życia, nie drugi człowiek.
Tak jest dobrze.
I tego się nauczyłam.
I to sobie wbiłam do głowy.
Wpierw muszę sama ze sobą poczuć się dobrze, by potem próbować czuć się dobrze z Tobą.
Wpierw muszę nauczyć się słuchać siebie, by potem spróbować usłyszeć Ciebie.
By Cię zrozumieć.
Wpierw muszę pokochać siebie, by potem umieć kochać Ciebie.
W miłości, by wszystko działało, musi być równowaga.
Musi być trochę Twojego i trochę mojego.
Co jeszcze?
Dziś też wiem, że nie
jestem jakąś częścią, co to do kogoś pasuje lub nie.
Połówką.
Nie.
Jestem całością.
To, co ważne, zaczyna się ode mnie.
To, co ważne, zaczyna się we mnie.
To ja jestem źródłem tego, co moje.
Nie inny człowiek.
I tak jest dobrze.
I wtedy
jestem gotowa na Ciebie.
Na miłość.
Na obecność.
Teraz Ty moja Kochana. Jak to jest u Ciebie?
Pomyśl.
Kto jest Twoim Światem.
Czy choć odrobinę masz tego swojego lądu…?
Dobrze by było go mieć.
Pozdrawiam Cię ciepło
Edyta Maria Bożydar
Tekst pochodzi z książki
365 okazji, by być szczęśliwą
Napisałam ją dla Ciebie, by nauczyć Cię, jak kochać siebie już bez wyrzutów sumienia.
Znajdziesz ją tutaj
👇👇👇
https://kobietablog-edytamariabozydar.pl/365-okazji-by-byc-szczesliwa.html