Jaki komunikat Wysyłasz w świat...

 

Jaki komunikat Wysyłasz w świat?

Kim jesteś dla tego świata?

Jak ten świat Cię widzi? 

Ostatnio mierze się z odpowiedzią, na te pytania. 

Dlaczego się pojawiły? 

Jak to bywa, życie stało się inspiracją.

Już tłumaczę. 

Kto mnie czyta, zapewne wie, że prócz tego, że jestem kobietą, to jestem przede wszystkim mamą. 

Taką samodzielną mamą

15-latka.

W piątek moje dziecko zostało zaproszone do kolegi.

Ustalenia były takie, że ja zawożę moje dziecko do kolegi, a w sobotę moje dziecko przywiezie mama kolegi.

I tutaj nastąpiło coś, co wzbudziło moją refleksję typu, dlaczego tak, a nie inaczej. 

Otóż z ustaleń nic nie wyszło. 

Musiałam zmienić swoje plany, bo mój syn zadzwonił i poprosił, bym przyjechała po niego.

Jak to matka Polka zebrałam się i pojechałam. 

Bez słowa. 

No bo trza po dziecko jechać.

W końcu moje.

Jakie było moje zdziwienie, gdy wracając, dowiedziałam się, że to nie mama kolegi wyszła z inicjatywą, bym przyjechała, a moje dziecko.

Gdy zapytałam dlaczego, mój syn odpowiedział, że mama kolegi wydawała się taka zmęczona i taka słaba, w ogóle, no taka, że potrzebuje pomocy, więc on uznał, że ja, cytuję:

Sobie lepiej poradzę.

Jestem mamą, kocham moje dziecko nad życie, ale kobietą też jestem i tu na moment znów byłam kobietą.

Tylko kobietą

Instynkt macierzyński na moment trafił szlag. 

Złość, żal i sama jeszcze nie wiem co, obudziło się we mnie. 

Mnóstwo emocji. 

Ot choćby myśl, że mojemu osobistemu dziecku bardziej było żal mamy kolegi niż mnie. 

Potok myśli. 

Odczuć. 

Czy moje plany nie są ważne? - zadałam w końcu i sobie i mojemu dziecku na głos pytanie. 

Były ustalenia. 

Syn popatrzył na mnie i usłyszałam, 

Chciałem dobrze. 

Ja? 

Powiem szczerze, nie zrozumiałam wtedy tam nic.

Ale wierzę w swoje dziecko.

Dlatego odpuściłam rozmowę. 

No, ale nie byłabym też sobą, gdybym nie spróbowała znaleźć odpowiedzi w sobie. 

Odpowiedz przyszła dziś.

Co zrozumiałam?

Ano to, że wysyłam w świat komunikat:

Jesteś silną kobietą. 

Ze wszystkim sobie poradzisz. .

Poradzisz sobie zawsze i wszędzie.

Choćby nie wiem co... 

Przynajmniej tak czyta mnie moje dziecko.

No i pewnie też świat wokół mnie. 

Ale czy to jest na pewno, aby prawda?

No nie. 

To nie jest moja prawda.

Moją prawdą jest to, że wiele nocy przepłakałam, by znaleźć w sobie tę siłę.

Moją prawdą jest to, że czuję czasem strach.

Że czuję czasem lęk. 

Czasem wolę zasnąć, przespać to, co boli. 

Czasem nawet chciałabym choć na chwilę zniknąć. 

Chciałabym, jak to dziecko, zasłonić oczy i uwierzyć, że nikt mnie już nie skrzywdzi. 

Jest we mnie ogromna kruchość, zwłaszcza gdy kocham. 

I to jest ta moja prawda. 

Jednak ona jest głęboko schowana we mnie. 

Mój świat, w tym moje dziecko, o tym nie wie. 

Dawno temu musiałam ubrać zbroję. 

By przetrwać. 

By przeżyć. 

 

Dzisiaj?

 

Mama kolegi stała się dla mnie lustrem. 

Zobaczyłam w tym lustrze tę swoją zbroję. 

Zobaczyłam to, jak widzi mnie świat.

Jak widzą mnie Ci, których kocham.

Czy mam o to żal?

Nie. 

Ja sama ich nauczyłam tego patrzenia.

To ja pokazałam im, jak mają mnie traktować.

Co zrobię że swoją zbroją? 

Tak sobie myślę, zbroja chyba przestała mi się podobać. 

Od pewnego czasu wolę zdecydowanie sukienki. 

Chyba sobie jedną kupię. 

Może nawet dziś.

Bo 

Dziś, myślę sobie, jest dobrą okazją, by zadbać o siebie. 

 

Edyta Maria Bożydar 

Z cyklu 365 okazji, by być szczęśliwą.

 

 

 

 

Dodaj komentarz
  • Odwiedzin wszystkich: 341986 

BLOG KOBIETA - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024
Powered by Quick.Cms | Webmaster by Zakładanie stron artystycznych