Najgorszy rodzaj pożegnania...
Najgorszy rodzaj pożegnania?
Gdy samemu trzeba powiedzieć koniec.
Gdy samemu trzeba odejść.
Już bez rozmów.
Bez wyjaśnienia.
Bez słów, które cokolwiek tłumaczą.
Bo tych było tysiące.
Dlatego tak wielu z nas, nim powie to koniec, próbuje jeszcze dać czas sobie i tym, których kochamy.
Bo może akurat.
Bo może zrozumie.
Bo czas może lepszy dla nas nadejdzie. Liczymy, że wszystko się zmieni.
Że ten, którego kochamy, się zmieni.
No cóż.
Zależy.
Wszystko zależy od tego, czego chcemy.
Czego chcemy tak naprawdę.
Bo jeśli chcemy wierzyć w coś, czego nie ma, to będziemy wierzyć. Jeśli chcemy trwać, mimo że jest coraz gorzej, to będziemy trwać.
Któż nam zabroni.
Nikt.
Jeśli jednak nie chcemy się godzić na byle jakość, to coś zrobimy.
Jeśli szanujemy siebie, to coś zmienimy.
Oczywiście nikt nam nie da gwarancji, że to się uda, że będzie lepiej.
Jednak przynajmniej spróbujemy.
Spróbujemy żyć po swojemu.
Spróbujemy żyć w zgodzie z samym sobą.
W tym, co jest dobre dla nas.
Dlatego dzisiaj
puść wolno to, co kochasz.
Puść i zacznij żyć.
Nie jutro.
A dziś.
A to, co kocha Ciebie, znajdzie drogę.
Znajdzie, bo mu się będzie chciało szukać tej drogi.
Jeśli nie znajdzie?
No to pomyśl.
Co może być przyczyną.
Myślę sobie, że gra warta świeczki.
Główną wygraną jest Twoje życie.
Nie pozwól go sobie odebrać.
Edyta Maria Bożydar
Z cyklu
Listy do Pana B
Jeśli moje słowa trafiają do Ciebie możesz wesprzeć mnie na dwa sposoby.
Możesz wypić ze mną wirtualną kawę.
www.buycoffee.to/EdytaMariaBozydar
Możesz zostać też moim Patronem.
www.patronite.pl/EdytaMariaBozydar
Dziękuję.