Nieobecni...

Co jest smutne w kochaniu Nieobecnych ? 
Smutne jest to, że Miłość do nich umiera powoli.
Umiera, choć wcale umrzeć nie chce.
Broni się. 
Tęskni.
Szarpie.
Szlocha. 
Walczy o chwile. 
O słowo rzucone od niechcenia.
O uwagę. 
Tych Nieobecnych kocha się po cichu.
Kocha się bez słowa wyrzutu. 
Taka miłość się nie skarży. 
Bo i po co. 
Nieobecni nie słyszą.
Słyszysz. 
Jak chcesz walczyć o coś, czego dawno już nie ma.
No tak. 
Rozumiesz aż za dobrze, że ta twoja miłość zamiast nieba, sięga częściej bruku. 
Myśli kołaczą Ci po głowie. 
Jesteś sama.
On Cię nie kocha.
Już nie. 
I w końcu godzisz się z ciszą o 4 nad ranem.
Uczysz się żyć w pojedynkę.
Zapominasz ten uśmiech.
Zapominasz zapach.
Zapominasz te oczy.
Godzisz się z tym, by to, co było życiem, stało się wspomnieniem. 
Słyszysz.
Czas goi rany.
Słyszysz.
Żyć zacznij.
Słyszysz. 
Kochaj tych, którzy chcą Cię kochać.
Tych, którzy są obecni.
No chyba tak.
No chyba tak to ma być. 
Zgadzasz się z tym. 
Jednak gdy noc ciemna przychodzi, słyszysz wciąż głos Nieobecnych.
Czujesz te dłonie.
I te usta.
 
Dlaczego?
 
Bo Miłość umiera powoli.
Bo Miłość umiera ostatnia. 
Wszak ktoś, już kiedyś powiedział, że można żyć bez powietrza....
 
Edyta Maria Bożydar 
Z cyklu 365 okazji, by być szczęśliwą.
 
 

 

Dodaj komentarz
  • Odwiedzin wszystkich: 341958 

BLOG KOBIETA - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024
Powered by Quick.Cms | Webmaster by Zakładanie stron artystycznych