Wszędzie mówi się, pokochaj siebie.

Wszędzie mówi się, pokochaj siebie.

Zwykle kojarzymy to z rozwojem duchowym.

Myślę jednak, że kochając siebie, powinniśmy również dbać o swoje ciało.

Niby proste. 

A jednak w naszym ciągłym zabieganiu bardzo często dzieje się tak, że nie dbamy o siebie.

Pamiętam, jak wyglądało moje życie 10 lat temu.

Dobrze, że to przeżyłam.

I to niestety nie żart

Dziś jestem na szczęście zupełnie gdzieś indziej.

Zmieniłam swoje nawyki.

Nauczyłam się, że małymi krokami, można zmienić wszystko.

Swoje życie też. 

Łatwo jednak nie było. 

Urodziłam się w latach siedemdziesiątych, w domu Dziadków.

W moim domu nie było fit jedzenia, było domowe, polskie jedzenie.

Nikt nie uprawiał joggingu.

Dobrze wychowana panna, czyli ja, nie chodziła sama ulicami. 

Nie wypadało. 

Potem wszystko się zmieniło. 

Musiałam zadbać o samą siebie. 

Pamiętam, że pierwszym wyzwaniem, były spacery. 

Dziś moje ukochane spacery.

To od nich się wszystko zaczęło.

Jednak tam wtedy nie kochałam ich.

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia.

Szłam, bo musiałam.

Szłam, bo wiedziałam, że coś muszę zrobić, by się ogarnąć.

I te moje spacery mi w tym pomagały. 

Miałam wtedy czas zebrać myśli.

Miałam możliwość pobyć sama ze sobą.

I choć bardzo często mi się nie chciało, były moją deską ratunkową.

Szłam, gdy było mi źle.

Szłam, gdy chciało mi się płakać.

Szłam, gdy nie wiedziałam, co mam robić dalej.

Czasem szłam, tak po prostu przed siebie, nie myśląc zupełnie.

 Spacer sprawiał, że się wyciszałam.

Sprawiał, że moje emocje opadały.

Ogarniałam je.

Przetwarzałam.

Przychodziły myśli spokojne, wyważone, pozbawione chaosu.

Przychodziły rozwiązania.

Wiedziałam, co dalej mam robić.

I to było dla mnie dobre.

Tam wtedy te moje spacery jak nic ratowały mi życie.

Dosłownie. 

Prócz tego niewątpliwego mentalnego detoksu, była jeszcze jedna korzyść.

Tą korzyścią było moje zdrowie.

 Jestem osobą, która zmaga się z chorobą autoimmunologiczną.

Do końca swoich dni muszę z nią żyć.

Jednym z ubocznych objawów, jest problem z utrzymaniem wagi.

I tu moje spacery okazały się strzałem w dziesiątkę.

Moja waga, dzięki temu mojemu łażeniu tam i wewte, stała się taka, jaką powinna być. 

Zupełnie inna motywacja do życia.

Chciało mi się więcej. 

Chciało mi się żyć.

Tak wtedy zaczynałam od 1 kilometra.

Dziś moje spacery to średnio 12 kilometrów.

Dziś je kocham miłością dozgonną. 

Innym zwyczajem, który pomagał mi radzić sobie z problemami, był taniec.

Kocham tańczyć.

Kocham muzykę.

Gdy było mi źle, a za oknem wiało, lało i w ogóle, zaczynałam tańczyć.

Tak po prostu tańczyłam.

Czasem tańczyłam i płakałam.

Czasem tańczyłam i się śmiałam.

Różnie to bywało.

Jednak zawsze, gdy kończyłam tańczyć, czułam się spokojniejsza.

Czułam grunt pod nogami.

Czułam, że sobie poradzę.

Że dam radę.

Taniec wywoływał uśmiech na twarzy.

Tak mimo wszystko.

Tak na przekór temu, co czasem dawało mi życie.

Nastawiałam się na właściwe tory.

I o to chodziło. 

Prócz tego tańca i tych spacerów zmieniłam jeszcze w swoim życiu coś. 

Nauczyłam się świadomie odpoczywać.

Nauczyłam się odpoczywać uważnie.

Nie byle gdzie i byle jak, ale tak po mojemu. 

To był mój czas.

Darowałam sobie codziennie przynajmniej 20 minut. 

Rano nastawiałam budzik 20 minut wcześniej.

Budziłam się, robiłam ukochaną kawę z cynamonem i siadałam w moim ukochanym fotelu. 

To było moje 20 minut.

Tylko moje.

Celebruję je do dziś.  

Kocham moje 20 minut.

 

 

Dziś wiem, że życie pisze różne scenariusze.

Wiem jednak też, że te scenariusze, ich zakończenie w dużej mierze zależy ode mnie. 

Ode mnie zależy, co z nimi zrobię. 

Moje nawyki nie wymagają ode mnie szczególnych nakładów finansowych.

Moje nawyki wymagają ode mnie, bym się zatrzymała i poświęciła im trochę czasu. 

Ten czas to sposób, by powiedzieć sobie 

Kocham siebie, więc o siebie dbam. 

Dbam o swoje myśli. 

Dbam o swoje ciało. 

Tak jak potrafię.

 

Dzisiaj?

 

 

Podaruj sobie 20 minut.

Za dużo? 

Daj sobie 5 minut. 

Ale zacznij. 

Coś zrób. 

Coś zmień.

Zadbaj o siebie, bo 

siebie masz tylko jednego.

 

Edyta Maria Bożydar

Z cyklu 365 okazji, by być szczęśliwą.
 
 
 

Jeśli moje słowa trafiają do Ciebie, możesz wesprzeć to, co robię.

Jak?

Możesz wypić ze mną wirtualną kawę.

Poniżej link do Twojej kawy dla mnie

www.buycoffee.to/EdytaMariaBozydar

Możesz zostać też moim Patronem.

www.patronite.pl/EdytaMariaBozydar

 

 

Dziękuję

 

Komentarze

Barbara

Dziękuje …

Dodaj komentarz
  • Odwiedzin wszystkich: 344365 

BLOG KOBIETA - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024
Powered by Quick.Cms | Webmaster by Zakładanie stron artystycznych